poniedziałek, 21 lutego 2011

Łowca Jeleni (1978) - Michael Cimino

Kolejny dramat ukazujący wojnę w Wietnamie. Jednak Jest on zgoła odmienny od innych, które widziałem.

Jest to historia trójki przyjaciół, Nicka (Christopher Walken), Michaela (Robert De Niro) oraz Stevena (Jhon Savage) mieszkających w hutniczym miasteczku gdzieś w Pensylwanii. Co ciekawe są amerykanami pochodzenia rosyjskego, którzy jadą do Wietnamu walczyć z komunizmem. Film zaczyna się od przyjęcia weselnego Stevena, które to jest połączone z przyjęciem pożegnalnym całej trójki przet wylotem na wojnę. Ich  wspólnym hobby jest polowanie na jelenie w miejscowych górach. Następnego dnia wszyscy udają się na polowanie, jednak jeszcze nie wiedzą, żę są to ich ostatnie wspólnie spędzone chwile. W Wietnamie zostają porwani przez wojska VietKongu. Jako jeńcy zostali zmuszani do grania między sobą w Rosyjską Ruletkę, co kolosalnie odbija się na ich psychice. Michael, który jest bardzo silny psychicznie potrafił sobie poradzić z tą sytuacją. Wykorzystując chwilę nieuwagi strażników udaję im się uciec. Jednak nic już nie jest takie same. Nick totalnie zniszczony psychicznie gra za pieniądze w Rosyjską Ruletkę, Steven z amputowanymi nogami leczy się w szpitalu dla kombatantów wojennych. Tylko Michael wraca do domu jednak nie jest już to ten sam człowiek.

"Łowca Jeleni" to najbardziej brutalny film o wojnie wietnamskiej ajki widziałem. Nie ma w nim wielu scen strzelanin, nie ma ludzkich wnętrzności walających się wszędzie, urwanych nóg czy rąk. Jednak wojna pokazana tutaj jest drastyczna. A  szczególnie to co zostaje z człowieka, któy przeżył taki koszmar. Z tego filmu wynika, że lepiej już zginąć za wojnie niż prowadzić egzystencję, która i tak prowadzi nas do wewnętrznego zniszczenia. I jeszcze  scena końcowa,  w której to  to grupa przyjaciół,  którzy zostali dotknięci przez wojnę, bezpośrednio czy pośdrenio śpiewa razem pieśń " Boże błogosław Amerykę". 


Ocena...7,5/10

Wściekły Byk (1980) - Martin Scorsese

Wściekły Byk to ekranizacja autobiograficznej książki Jake’a La Motty. Boksera włoskiego pochodzenia urodzonego w Nowym Jorku, któy walczył w wadze średniej w latach 40-tych i 50 – tych zeszłego stulecia.

Scorsese w swoim filmie skupił się nie na aspektach biograficznych lecz w znacznej mierze na samym zawodniku i jego psychice. Pseudonim, który mu nadano był zdecydowanie odpowiedni, bo  ciosy  La Motty były tak silne, że przeciwnicy padali po jego uderzeniach jak po spotkaniu z rozpędzonym bykiem.To przezwisko wiązało się również z jego wielką wytrzymałością na ciosy przeciwników. La Motta jest przepełniony gniewem. Wydaje mu się, że wszyscy są przeciwko niemu. Jest przekonany o tym, że zdradza go żona przez co ciągle ją bije. Popada również w konflikt se swoim bratem, któy jest jednocześnie jego menedżerem. Wszystko to prowadzi go do katastrofy. Przez swoje ciągłe furie i agresje opuszcza go żona oraz jege brat. Jednak gdyby nie ten wewnętrzny gniew jaki tkwił w bokserze zapewne nigdy nie był by tak świetnym zawodnikiem i  mistrzem świata. To co doprowadziło go na szczyt, poźniej z tego szczytu zmiotło. 

Film ten przypomina mi "Taksówkarza". Scorsese w obu tych filmach pokazuje który jest rozdarty psychicznie i pod wpływem pewnych wydarzeń następuje w nim diametralna zmiana. Jednak tutaj ta przemiana nie jest aż tak wyraźna. Gniew jaki jest w bokserze jest w nim już od samego początku tylko uzewnętrznia się z czasem. Po kolejnych walkach popada coraz bardziej w furie. Niszcząc nie tylko siebie ale i swoich bliskich. Film jest ciekawy ale nie porywający.


Ocena...7/10

sobota, 5 lutego 2011

Dawno temu w Ameryce (1984) - Sergio Leone

Film jest bardzo podobny do wielkich przebojów Martina Scorsese, tylko Scorsese zrobił Chłopców z Ferajny, czy Kasyno wiele lat po filmie Leone. Kto się na kim wzorował?

Historia opowiadana w filmie jest typowa dla filmów gangsterskich. Ukazuje ona trzy etapy w życie pewnego żyda,  Davida  Aaronsona, vel. "Noodles" (Robert De Niro). I tu już zaskoczenie, bo zwykle filmy gangsterskie opowiadały o mafii włoskiej, chyba wszystkie, które widziałem, a tutaj mamy młodych żydów walczących i kradnacych na ulicach Nowego Jorku lat 20 ubiegłego wieku. Pierwszy etap ( można powiedzieć, że jest to w pewnym sensie prolog) to początki działalności grupki przyjaćiól, którzy już w wieku kilkunastu lat zaczynają działalnosć pzrestępczą. Była to dla nich jedyna szansa na przetrwanie w czasach wielkiego kryzysu, bezrobocia, kiedy to młodzi żydzi niewątpliwie nie mieli przed sobą żadnych perspektyw. Drugi etap (rozwinięcie akcji), to już początek lat 30. Już nieco starsi jednak nadal młodzi gangsterzy coraz śmielej radzą sobie w "branży", zyskując szacunek ludzi powiązanych ze światem przestępczym. Ich głównym dochodem to szmuglowanie alkoholu, jednak nadchodzi kres prohibicji, co zmusza ich do bardziej radylanego działania. Ostatni etap (epilog) to już wydarzenia sięgające schyłku lat 60- tych. Nadchodzi czas rozliczenia z preszłością, z bardzo zaskakującym finałem. Etapy te nie są ukazywane po kolei, przeplatają się ze soboą co nadaje pewnej kontrastowośći i pozwala lepiej związać se sobą pewne fakty.

Jeśli chodzi o filmu z tego gatunku, jest to zdecydowana czołówka. Jak w każdym filmie Leone, wielką zaletą filmu jest muzyka Ennio Morricone. Ta opowieść jest po części przestrogą, że życie gangstera to powolne staczanie się na dno. Są wzloty, chwile szczęścia i beztroski jedna prędzej czy poźniej każdy skończy albo w więzieniu albo w piachu, lub tak jak główny bohater tego filmu, który 35 lat ukrywa się w poczuciu winy za śmierć przyjaciłół i w strachu, że jego wrogowie go odnajdą. A po części opowieścią o wielkiej przyjaźni, która zostaje poddana wielu próbom lojalności, jedna upada gdy w grę wchodzą pieniądze i kobiety. Zaskakujący finał, warto poświęcić te 3.5 godziny aby zobaczyć ten film. Choć nie uklrywam, że momentami lekko powieki mogą opaść!


Ocena...8/10




czwartek, 3 lutego 2011

Maczeta (2010) - Robert Rodriguez

Kino akcji na najwyższym poziomie, oczywiście kino "z przymrużeniem oka". Fabułą prosta, jak w każdym filmie tego typu. W morzu skorumpowanych gliniarzy znajduje się jeden sprawiedliwy, który do końca walczy z mafią, jednak zostaje za pozbawiony rodziny, sam cudem unikając śmierci. Błąkając się po miasteczkach w Teksasie trafia na propozycję nie do odrzucenia. Ma zabić kongresmena podczas jego wystąpienia publicznego. Niestety i tym razem zostaje oszukany. Ranny, ucieka z miejsca przestępstwa, którego nie dokonał. Tym razem nie pozostawi tego. Rozpoczyna się krwawa jadka, w której Maczeta (w tej roli Danny Trejo) próbuje dosięgnąć sprawiedliwości zabijając każdego, kto stanie mu na drodze.

Na ten film nie można powiedzieć, że jest głupi, durny, bezsensowny czy idiotyczny. Jest to ukłon dla filmów klasy "B",  z lat 70-tych czy 80-tych,  wyświetlanych w podrzędnych kinach (Grindhouse). To co zobczyłęm, jest dokłądnie tym czego oczekiwałem, a nawet i wiecej. Obsada jest  mega gwiazdorska, Robert De Niro, Jessica Alba, Don Johnson, Steven Seagal. Jednak to nie o aktorstwo chodzi w tym filmie, czy scenariusz. Najważniejsze jest aby było jak najwięcej krwi, strzelanin, nagich kobiet czy alkoholu. Im gorsze tym lepsze. Rozrywka na bardzo wysokim poziomie. Bardzo lubie filmy tego typu, a szczególnie mistrza Rodrigueza oraz mistrza Tarantino. Satysfakcja gwarantowana.


Ocena.... brak!

wtorek, 1 lutego 2011

127 godzin (2010) - Danny Boyle

Film Danny'ego Boyle'a jest ekranizacją książki Arona Ralstona, który opisuje w niej dni spędzone w kanione, gdy był uwięziony w szczelinie skalnej.

Młody alpinista, podróżnik Aron Ralston (James Franco) w pewien piątek, wiosną 2003 roku wybiera się na wycieczke do kanionu Blue Johna w stanie Utah, USA. Jednak jego przygoda przeradza się w dramat, gdy podczas zejścia w dół kanionu,  jedna ze skał się luzuje i spadając przygniata Aronowi ręke do ściany .Od tej chwili próbuje on za wszelką cenę uwolić ręke i wydostać się ze śmiertelnej pułąpki. Zaopatrzony w niewielką ilość wody oraz pożywienia walczy nie tylko ze skałą, ale i z sobą samym.  W tych trudnych chwilach jego jedynym "sprzymierzeńcem" staję się kamera wideo, na którą nagrywa ostatnie słowa do rodziców. Kamera pozwala choć przez chwile odskoczyć o sytacji, w której się znajduje.  Aron, wieczny egoista, nie uprzedził nikogo gdzie się wybiera, wiec zdaje sobie sprawę z tego, iż jest skazany wyłącznie na siebie.Na pograniczu rozbicia psychicznego, wycieńczony, odwodniony postanawia uwolnić się i żyć dalej, nawet za cenę oderwania sobie części przedramienia, która jest uwięziona pod skałą.  Tytułowe 127 godzin to czas jaki Aron spędza uwięziony w kanionie. 

Ten film mówiąc kolokwialnie jest straszny. Świadomość śmierci w takich okolicznosciach to straszny dramat. Powolne wyczekiwanie na koniec. Jednak Aron pomimo wycieńczenia fizycznego i psychicznego nie poddał się. Decyzja o tym aby tępym nożem rozerwać sobie ręke i uwolnić się była niewątpliwie nie tyle trudna co rozpaczliwa. Nawet wtedy nie mógł być pewien tego, że przeżyje, ale chęć życia zmusiła go do tak drastycznej próby. Na jego szczęście ten akt rozpaczy i bezsilności okazuję się udany. Obraz pokazuje co człowiek jest w stanie zrobić aby żyć. Jak wilk złapany w sidła, który potrafi sobie odgryźć nogę  aby być wolnym. W życiu trzeba uważać, bo w każdej sytuacji jesteśmy narażeni na wszelakie niebezpieczeństwo, szkoda, że tak mało z nas jest tego świadoma. Jak każdy film Danny'ego Boyle'a również i ten jest bardzo dynamiczny, świetne zdjęcia, piękne krajobrazy, doskonały montaż oraz genialna muzyka robi niego świetne widowisko, dla ludzi o mocnych nerwach... Historia tym bardziej przeraźliwa, iż oparta na faktach, opisana pzrez samego poszkodowanego.....


Ocena...8/10